Słów kilka o karnym w Warszawie

    Słów kilka o karnym w Warszawie

    Niedzielne spotkanie pomiędzy Legią Warszawa oraz Lechem Poznań wywołało wśród kibiców bardzo wiele emocji. Już przed samym spotkaniem zapowiadano, że jest to mecz, który będzie miał bardzo duże znaczenie w kontekście walki o Mistrzostwo Polski, ponieważ drużyny dzieliły tylko 2 punkty na korzyść Legii. Forma Kolejorza na wyjazdach nie zachwycała, natomiast Legioniści p dobrym spotkaniu przeciwko Śląskowi zanotowali dwie wpadki, z Cracovią przy ul. Kałuży, gdzie byli słabsi od przeciwnika oraz zostali zdeklasowani na swoim boisku przy Łazienkowskiej przez Jagiellonię, która jest obecnie liderem Ekstraklasy.

    Samo spotkanie było bardzo ciekawe jak na standardy naszej ligi i oglądało się je z wypiekami na twarzy, jednakże zwycięstwo stołecznego klubu, 2-1, jest obarczone kontrowersją w postaci rzutu karnego. Poniżej postaramy się opisać dokładnie sytuację oraz pokazać jak to wygląda w myśl przepisów i ocenić czy Szymon Marciniak podjął słuszną decyzję dyktując jedenastkę.

    85 minuta, czyli małe trzęsienie ziemi

    Z pozoru niegroźnie zapowiadająca się akcja Legii zamieni się w najczęściej dyskutowaną sytuację w kraju. Po zagraniu piłki w pole karne, spadając z powietrza trafiła ona w rękę obrońcę Lecha, Kostewycza. Sędzia Szymon Marciniak uznał, że ułożenie rąk było nienaturalne, w związku z czym zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Poniżej stopklatka z tego zdarzenia.

    arbiter

    Arbiter | Dziurek / Shutterstock.com

    Jak widać, nie ma żadnych wątpliwości że piłka zalicza kontakt z dłonią Ukraińca. Jednakże sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Futbolówka spada z powietrza, przed piłkarzem Lecha stoi Mączyński, który próbuje przyjąć piłkę zagraną przez kolegę z zespołu. Kostewycz nie chcąc faulować rozkłada ręce, dając sędziemu do zrozumienia że nie fauluje, stara się uniknąć ewentualnego błędu. Niestety, popełnia przy tym inny błąd. Mimo tego, że piłka po zagraniu ręką nie zmienia toru lotu, nie utrudnia kontynuowania akcji pomocnikowi Legii (wręcz przeciwnie, spowalnia i ułatwia opanowanie piłki) to jest to błąd techniczny, który skutkuje rzutem karnym. Poniżej znajdziecie dokładne przytoczenie przepisu, który o tym mówi.

    Jeżeli zawodnik walczy o piłkę lub bierze udział w akcji i piłka rozpocznie – nieoczekiwanie dla niego – ruch w kierunku jego ręki, to w przypadku kontaktu piłki z ręką, kontakt ten będzie uznany za rozmyślny gdy:
    – w momencie zagrania/odbicia się piłki, ręce tego zawodnika znajdowały się w pozycji nienaturalnej i ręka, w którą trafiła piłka, powiększała obrys ciała

    Jak zatem widać, w myśl przepisów sędzia Marciniak podjął dobrą decyzję o ukaraniu zawodnika Lecha i podyktowaniu rzutu karnego. Jednakże mi, jako fanowi piłki nożnej, nie kibicowi danego zespołu, ta decyzja bardzo się nie podoba. Jest to zagranie nieumyślne, z\upełnie przypadkowe, na dodatek kompletnie nie mające wpływu na przebieg akcji. Bardzo podobał mi się Tweet dziennikarza NC+, Filipa Surmy, który powiedział że jeśli taka sytuacja w myśl przepisów jest traktowana jako rzut karny, to należy zmienić przepisy. Na przykład, w niemieckiej Bundeslidze nie byłoby mowy o jedenastce. Dlaczego? Ano dlatego, że w Niemczech rzut karny sędziowie dyktują tylko za intencjonalne zagranie ręką, musi być widoczny zamiar, wtedy sędzia jest uprawniony do wskazania na wapno. Rozwiązanie to ma swoich zwolenników oraz przeciwników, ale pozwoliłoby uniknąć zdarzenia z niedzielnego meczu, które nie było zgodne z duchem gry.

    Konsekwencje rzutu karnego

    Dla Lecha ten rzut karny może być nawet gwoździem do trumny w walce o tytuł mistrzowski. W tym momencie klub z Bułgarskiej traci do lidera Ekstraklasy, Jagiellonii Białystok aż 8 punktów. Do drugiej w tabeli Legii strata wynosi 5 punktów, widać zatem jak ważna to była decyzja sędziego Marciniaka. Co prawda do końca sezonu zostało jeszcze sporo kolejek, jednakże strata punktowa również jest znacząca. Natomiast dla stołecznego klubu było to niczym podanie tlenu. Gdyby nie udało się wygrać z fatalnie grającym na wyjazdach Lechem to na pewno na klub spadłaby lawina krytyki odnośnie tego jak klub jest zarządzany. Zaczętoby poddawać pod dyskusję pracę trenera Jozak, zimowe transfery klubu, sens sprowadzania tak wielu piłkarzy w zimowym okienku transferowym. Takie głosy pojawiają się już teraz ale nie są aż tak znaczące jak byłyby w przypadku utraty punktów.