Górnik i Miedź wygrywają po dłuższej przerwie

    Górnik i Miedź wygrywają po dłuższej przerwie

    Marcin Kadziolka / Shutterstock.com

    Marcin Kadziolka / Shutterstock.com

    W sobotę swoje spotkania w końcu wygrały zespoły Górnika Zabrze oraz Miedzi Legnica.

    Obie ekipy czekały już dość długo na ligowe zwycięstwo. Na koniec dnia Legia pewnie pokonała Koronę Kielce.

    Zaskoczyli

    Faworytem meczu w Płocku, w którym Wisła podejmowała Górnika, byli gospodarze. Po tym, jak drużynę objął Kibu Vicuna, spisywała się ona bardzo dobrze. Nie może więc dziwić, że Zabrzanie byli w tym meczu skazywani na straty. Czwarty zespół poprzedniego sezonu wciąż nie odnalazł formy sprzed roku. Optyczną przewagę w pierwszej części gry mieli gospodarze. Tuż przed przerwą gola zdobył jednak Zapolnik, który wykorzystał asystę Jimeneza. Gdy wydawało się, że po zmianie stron gospodarze spróbują wyrównać, to ponownie zawodnicy Górnika pokonali bramkarza Wisły. Ponownie asystę zaliczył Jimenez, a piłkę do siatki wpakował Angulo. Ten sam piłkarz strzelił gola także kwadrans później. Podopieczni Marcina Brosza prowadzili już 3:0, co było sporym zaskoczeniem. Wisły nie było stać na choćby honorowego gola, a wynik na czterobramkowe zwycięstwo Górnika ustalił w doliczonym czasie gry Urynowicz.

    Nie dali uciec

    Nadal z problemami pozaboiskowymi zmaga się krakowska Wisła. Piłkarze Białej Gwiazdy już od jakiegoś czasu nie otrzymali pensji, jednak nadal dzielnie walczą w lidze o kolejne punkty dla swojej drużyny. Nie wiadomo jednak, czy ostatnie mecze w tym roku nie będą na jakiś czas ostatnimi spotkaniami dla Wisły w Ekstraklasie. Drużyna z Krakowa udała się w weekend do Legnicy na starcie z Miedzią. Gospodarze tego meczu ostatni raz w lidze wygrali trzy miesiące temu. Od tamtego czasu Miedź spadła do strefy spadkowej. Co więcej, mający tyle samo punktów Górnik uciekł w tabeli Legniczanom, dlatego musieli oni gonić rywali. Już w 2. minucie Ojamaa otworzył wynik spotkania dzięki bramce na 1:0 dla gospodarzy. Co ciekawe po 11. minutach było już 2:0, kiedy to samobójcze trafienie zaliczył Sadlok. Przez kolejne 80 minut gry nie zobaczyliśmy już żadnego gola. Miedź ma co świętować, mimo że nadal znajduje się w strefie spadkowej.

    Chcą utrzymać tempo

    Po piątkowej wygranej Lechii było wiadomo, że aby Legia miała ponownie pięć punktów straty do tej drużyny, będzie musiała zwyciężyć w starciu z Koroną. Kielczanie także znajdowali się w czołówce ligi i co ciekawe w przypadku wygranej wyprzedziliby Legię w tabeli. Podopieczni Sa Pinto nie pozwolili sobie na stratę punktów. W 8. minucie Cafu pokonał Hamrola, a pod sam koniec pierwszej części gry wynik podwyższył Kucharczyk. Po zmianie stron, w 51. minucie czerwoną kartką został ukarany Marquez, co jeszcze bardziej pokrzyżowało plany Korony w kontekście zdobycia w Warszawie punktów. W 87. minucie Szymański ustalił wynik na 3:0. Korona nadal znajduje się na czwartym miejscu, a Legia wróciła na drugą lokatę. W następnej kolejce czeka nas hitowe starcie Lechii z Legią. Korona podejmie za to w Kielcach Wisłę Płock.