Po sobotnich oraz niedzielnych meczach Premier League liderem został FC Liverpool.
The Reds wygrali swoje spotkanie, lecz muszą czekać na poniedziałkowy pojedynek Manchesteru City, aby wiedzieć, czy utrzymają pierwsze miejsce w tabeli.
The Reds w sobotnie popołudnie rywalizowali z walijskim Cardiff. Beniaminek niezbyt dobrze radzi sobie w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii, przez co w starciu z ekipą z Liverpoolu był skazywany na wysoką porażkę. Już po 10. minutach gospodarze prowadzili, gdy trafienie zaliczył Mohamed Salah. Co ciekawe skromne prowadzenie podopiecznych Jurgena Kloppa utrzymało się do końca pierwszej połowy. W drugiej części gry fani mieli jednak wystarczająco dużo emocji. W 66. minucie na 2:0 podwyższył Mane i wydawało się, że Liverpool pewnie wygra. Niespodziewanie kontaktowego gola zdobyło Cardiff. Na listę strzelców wpisał się Paterson i goście uwierzyli w wywalczenie punktu. Ostatni głos należał jednak do Liverpoolu. Najpierw Shaqiri podwyższył rezultat, a następnie Mane dobił przeciwnika, zdobywając drugą bramkę w meczu. Liverpool wygrał 4:1 i awansował na pierwsze miejsce w tabeli.
Głównym problemem Chelsea przed wyjazdowym starciem z Burnley było to, że w meczu tym pauzować musiał Eden Hazard. Belg narzekał na ból pleców i nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych Londyńczyków. Burnley także liczyło na wygraną, ponieważ cały czas znajdowało się w dolnej części tabeli. The Blues prowadzili do przerwy jednym golem, gdy zespół ten wyprowadził na prowadzenie Morata. Przy golu asystował Barkley, który w 57. minucie sam wpisał się na listę strzelców. Gdy pięć minut później wynik na 3:0 podwyższył Willian, Barkley ponownie zaliczył asystę. Wynik na 4:0 ustalił Loftus-Cheek, który pokonał bramkarza gospodarzy w doliczonym czasie gry. W tabeli podopieczni Maurizio Sarriego znajdują się tylko dwa punkty za Liverpoolem. W następnej kolejce The Blues podejmą na Stamford Bridge Crystal Palace.
Znakomitą serię siedmiu ligowych zwycięstw z rzędu miał przed wczorajszym starciem właśnie ze wspomnianym już wcześniej Crystal Palace Arsenal. Mecz z tym zespołem potoczył się jednak nie po myśli Kanonierów. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy gola zdobył Milivojević, który wykorzystał rzut karny. Arsenal odwrócił losy meczu w drugiej części gry. Najpierw wyrównał Xhaka, a pięć minut później Aubameyang wyprowadził gości na prowadzenie. Ostatni głos należał jednak do Crystal Palace, które zdołało wyrównać. W 83. minucie po raz drugi Milivojević wykorzystał jedenastkę, a spotkanie zakończyło się remisem 2:2. Po raz kolejny dobrze spisało się Bournemouth. Tym razem The Cherries grali w Londynie z Fulham i już po kwadransie prowadzili 1:0. W drugiej połowie goście dołożyli kolejne dwa trafienia, dzięki czemu wygrali aż 3:0. Bournemouth zajmuje obecnie szóste miejsce w tabeli.