Blamaż Legii stał się faktem

    Blamaż Legii stał się faktem

    MediaPictures.pl / Shutterstock.com

    MediaPictures.pl / Shutterstock.com

    Wielką kompromitacją dla Legii skończył się pojedynek tej drużyny z luksemburskim Dudelange.

    Warszawski zespół, mimo że był zdecydowanym faworytem tego starcia, okazał się gorszy od o wiele niżej notowanego rywala.

    Tydzień wcześniej przegrali

    O tym, że Legia niespodziewanie będzie mieć duże kłopoty z Dudelange, było wiadomo po pierwszym meczu, który rozegrany został w Warszawie. Wtedy prowadzony przez Aleksandara Vukovicia zespół przegrał z rywalem 1:2, co zaskoczyło wszystkich. Piłkarze Legii przekonywali fanów, że postarają się w rewanżu i awansują do kolejnej rundy. Bramkarz Arkadiusz Malarz obiecywał nawet, że Legia tydzień później poradzi sobie z Luksemburgiem, jednak jak się okazało, nawet z tylko jednym klubem z tego kraju nie dała rady zwyciężyć. Legia do rewanżu przystępowała z nowym trenerem, którym został Portugalczyk Sa Pinto. Szkoleniowiec ten stanął od razu przed trudnym zadaniem wyjścia z zespołem z dołka.

    Zły początek

    Mimo że to Legia musiała w tym meczu zdobyć przynajmniej dwa gole, aby myśleć o awansie, Dudelange nie grało w pierwszej części gry bojaźliwie, co przełożyło się na gole dla tego zespołu. W 7. minucie po dobrej kontrze Stumpf dał prowadzenie gospodarzom, jednak wynik był jeszcze wyższy po kolejnych dziesięciu minutach. Wtedy to Dudelange przeprowadziło składną akcję, którą celnym strzałem zakończył Cruz. Legia przegrywała już 0:2 i była w jeszcze trudniejszym położeniu niż przed rozpoczęciem spotkania. Taki wynik na tablicy oznaczał, że w meczu nie będzie dogrywki i pojedynek zostanie rozstrzygnięty po 90. minutach. Przed przerwą Legia zdołała zdobyć kontaktowego gola, którego autorem był Jose Kante.

    Nadal brakowało

    Po zmianie stron mając wynik 1:2 Legia wiedziała, że nie może stracić bramki, a do tego musi strzelić dwie kolejne. Warszawiacy próbowali wyrównać, lecz udało im się to dopiero w 86. minucie. Ponownie strzelcem gola był Jose Kante, lecz w dalszej części meczu Warszawiacy nie zdobyli już gola i zaledwie zremisowali ten mecz. Wynik Legii to jedna z największych, o ile nie największa kompromitacja polskich drużyn w historii gry w europejskich pucharach. Po spotkaniu trener Legii Sa Pinto wypowiedział się też, że w awansie jego drużyny przeszkodził sędzia. Warto wspomnieć, że wczoraj odpadły wszystkie drużyny, które grały jeszcze w europejskich pucharach. Oznacza to, że już w połowie sierpnia polska piłka nie ma żadnego przedstawiciela w europejskich rozgrywkach w sezonie 18/19.