Belgijskie zespoły ponownie lepsze od polskich

    Belgijskie zespoły ponownie lepsze od polskich

    Herbert Kratky / Shutterstock.com

    Herbert Kratky / Shutterstock.com

    Nie udało się Lechowi i Jagiellonii odrobić strat z pierwszych spotkań i awansować do kolejnej rundy.

    Tak jak i przed tygodniem, tak i teraz oba polskie kluby przegrały, a awans dzięki temu uzyskały drużyny z Belgii.

    Krótkie nadzieje

    Przed rewanżem z Genk atutem Lecha była gra na własnym boisku. Na stadionie w Poznaniu zebrało się ponad 20 tysięcy fanów Kolejorza, którzy mieli pomóc podopiecznym Ivana Djurdjevicia w odrobieniu strat. Jak się okazało, zadanie to było wręcz niewykonalne i to goście szybko przypieczętowali awans do kolejnej rundy. W 19. minucie piłkę w polu karnym niefortunnie wybijał Vujadinović. Do futbolówki dopadł Ndongala i celnie dośrodkował ją do swojego kolegi z zespołu. Samata wbiegając na wprost praktycznie pustej bramki, uderzył głową i zdobył gola dla gości. Lech walczył, lecz na niewiele się to zdało. Belgowie byli zespołem dużo lepszym i kontrolowali przebieg gry. Jeszcze przed przerwą rzut karny dla tej ekipy podyktował arbiter spotkania.

    Z honorowym trafieniem

    W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Trossard podwyższył wynik na 2:0 dla Genk, co oznaczało, że aby awansować, Lech potrzebował pięciu goli. Było to niewykonalne, więc w drugiej połowie Poznaniacy grali o honor. Kilka minut po wznowieniu tej części gry w polu karnym Genk było zamieszanie. Piłka trafiła w słupek, a wybita trafiła pod nogi Tomasza Cywki, który ładnym strzałem wpakował ją do siatki. Ostatecznie Lech przegrał 1:2 i pożegnał się z europejskimi pucharami w tym sezonie. Jagiellonia grała natomiast w Belgii i musiała odrobić porażkę 0:1 z własnego boiska. To jednak Gent prowadził do przerwy po trafieniu Awoniyiego i Jaga stawała przed dużym wyzwaniem.

    Nie poddali się

    Po zmianie stron Białostoczanie odpowiedzieli golem wyrównującym. Trafienie zaliczył Pospisil i teraz każdy gol dla Jagi bez straty żadnego oznaczał, że to polski zespół awansuje dalej. Wynik remisowy utrzymywał się długo i Ireneusz Mamrot zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę. Ostatecznie jednak to Gent wyszło na prowadzenie za sprawą Yaremchuka. Jeszcze przed końcem meczu David strzelił gola na 3:1 i było wiadomo, że nie jest to dzień polskich klubów. Belgijskie drużyny okazały się dużo lepsze od polskich i dlatego to Genk i Gent zagrają dalej. Do awansu do fazy grupowej Ligi Europy brakuje tym ekipom przejścia jeszcze tylko jednego przeciwnika.